Tuż przed Świętami Bożego narodzenia wylądowałam we Włoszech, i choć Półwysep w Kształcie Buta nigdy szczególnie mnie nie pociągał, miejsce do którego mnie wysłano okazało się wyjątkowe.
Przytulne i śliczne, pamiętające jeszcze średniowiecze Fabriano jest nie do opisania. Spowite mgłą góry, stara fontanna, trzynasto- i czternastowieczne kościoły i domy z arkadami, oraz brukowane uliczki starego miasta pokryte... czerwonym dywanem! I do tego wszechobecne świąteczne dekoracje...Wszystko to sprawiało, że miasteczko wyglądało jak ze świątecznej pocztówki. A propos pocztówek -Fabriano od wieków było i nadal jest jedną wielką papierniczą manufakturą. Ponoć tutejsze wyroby papiernicze nie mają sobie równych na całym świecie, co oczywiście znajduje odzwierciedlenie w cenach tych artykułów ( z resztą nie tylko tych ;) ) Można za to podpatrzeć jak przebiega produkcja papieru.
Oczywiście, podczas pobytu w Italii nie mogłam odpuścić wycieczki do Rzymu, która nauczyła mnie przede wszystkim tego, że opcja „Rzym-w-siedem-godzin” raczej nie pozwala na rzetelną ocenę tego miejsca. I może właśnie dlatego Koloseum wydało mi się przereklamowane, Plac Hiszpański- przeludniony, a monumentalne budowle przy Via Cavour- przytłaczające. Natomiast, nawet pomimo tłoku, wyjątkowo urzekły mnie Bazylika Świetego Piotra i Fontanna di Trevi. Chociaż w przypadku Watykanu proponuję poczekać parę chwil po tym jak Papa zamknie okienko, aż tłum pielgrzymów trochę się przerzedzi. Wtedy można swobodniej buszować po zakamarkach Kościelnego Państwa.
Jeśli chodzi o inne wskazówki, gorąco namawiam (tu nie będę oryginalna) na próbowanie włoskiej kuchni: makaronów z pesto, owocami morza, etc, etc; fenomenalnej pizzy; stu rodzajów sera i wiiiiiinaaaaa (szczególnie tego z bąbelkami). Sama miałam to szczęście, że większość czasu spędzałam w towarzystwie włoskich kolegów, którzy naprawdę wiedzieli gdzie dobrze dają jeść :) Dobrą radą jest więc przysposobienie sobie włoskich znajomych, co nie jest w tym kraju zbyt trudne, jako że Włosi wydają się być z natury uczynni, pogodni i przyjacielscy I ostatnia wskazówka: warto znać parę choćby podstawowych zwrotów po włosku. Wierzcie lub nie, ale w tym kraju jest to niemal niezbędne :)
Magda